Kiedyś byłam odważniejsza - myślę sobie. Jednak odwaga ta wynikała z braku świadomości, naiwności, niewiedzy. Wtedy ryzyko nie było ryzykiem, tylko czymś z czym trzeba się liczyć, coś co trzeba podjąć, bo przecież kto nie ryzykuje ten nie żyje. Dziś jestem starsza? Mądrzejsza? Inna?
Czuję się tak, jakbym potrzebowała gwarancji, a przecież ludzie to nie sprzęt, na który wystawia się papierek zapewniający o funkcjonalności na jakiś okres czasu. Fakt, ludzie jak sprzęty psują się, ale ich nie oddaje się do fachowca, nie naprawia...
Czuję się tak, jakbym chciała usłyszeć obietnicę, a przecież to one wszystko komplikują, zbędne deklaracje. Pozwalają wierzyć w to co nigdy może nie nadejść, budują krainę ułudy, mały nieistniejący świat...
Czuję się tak, jakbym w tym swoim braku odwagi była obłudna, bo selekcjonuję swój strach, a przecież jak człowiek się czegoś boi to nie może tego kontrolować, nie zapanuje nad tym, co budzi w nim przerażenie...
Kiedyś byłam odważniejsza - myślę sobie. I tak widzę tamtą mnie, a tym samym zastanawiam się, co by powiedziała dawna ja, o tej którą jestem teraz?