Mogę bez obaw napisać, że przeżyłam, kolejny już w swoim życiu, 13- nasty piątek, który pechowy nie był, jednak szczęśliwy też nie...
Usłyszałam dzisiaj, od osoby, która jest dla mnie... hmm... no właśnie kim On dla mnie jest? Na pewno kimś kto mnie długo i dobrze zna, kimś kto przyglądał się mojemu dorastaniu, tym samym dorastając ze mną, kimś z kim do niedawna łączyły mnie bardziej zażyłe stosunki niż powinny, kimś kto zawiódł mnie tyle samo razy, co spełnił moje oczekiwania, kimś kto mimo swojego wieku okazał się dzieckiem...
Ten ktoś powiedział mi, że jestem zła, bo nie potrafię szanować ludzi. Bez wahania odparłam, że po prostu jestem dla innych taka sama, jak oni dla mnie, wtedy wiedziałam, że tak jest. Tak bardzo wierzyłam w te słowa, więc czemu teraz nad nimi się zastanawiam. Myślę sobie, że może mówił prawdę, a chwilę później przekonuję sama siebie o tym, że niewiele może wiedzieć o mnie ten człowiek, przecież nie jest mną, nie wie jak bardzo jestem zmienna, a w kolejnym momencie znów przyznaję mu rację... Odkąd usłyszałam te słowa, toczy się we mnie wewnętrzna batalia, każda ze stron za wszelką cenę chce udowodnić mi rację, jednak najgorsze jest to, że sama nie wiem gdzie stoję...
Na chwilę zgubiłam się w labiryncie w swojej głowie... Teraz zastanawiam się nad tym, jaki jest sens tego wpisu, czy w ogóle go ma, bo jest taki ktoś, kto ostatnio notorycznie wywraca mój świat do góry nogami...