Wyjechałam z Bydgoszczy ze smakiem oranżady na ustach i w trampkach, których tak naprawdę nie miałam na nogach. Założyłam je w mojej wyobraźni, bo do włóczenia się trampki są najlepsze. Tak było tamtym razem. Dzisiaj oranżada nabrała koloru coli i chyba ma słodszy smak...
Coś dla ucha.