Angi ostatnio przywiozła ze sobą miód...
Zaparzyłam sobie herbatę, pokój wypełniła miodowo-cytrynowa woń i zrobiło się jakoś cieplej, przytulniej, domowo, a raczej tak SMS-owo, bo właśnie ten zapach towarzyszył nam w czterech pomarańczowych ścianach, oblanych czerwonawym światłem, przenikającym przez firany, wtedy określane mianem: "jak z burdelu". I jakoś tak zebrało mi się na wspomnienia...
Pamiętasz jak zaraz po lekcjach wchodziłyśmy do pokoju i bez chwili namysłu kładłyśmy się na naszym wielkim łożu, jedna obok drugiej. Razem plotkując, razem rozmyślając, razem marząc, razem zasypiając...
Pamiętasz jak razem wymyślałyśmy wszelkiego rodzaju wymówki, by tylko nie iść na lekcje, by móc opuścić trening...
Pamiętasz jak razem wymykałyśmy się na imprezy, ślepo wierząc w swój spryt, że niby takie przebiegłe jesteśmy...
Pamiętasz jak razem wylądowałyśmy na dywaniku u dyry, jak na każdym posiłku zajmowałyśmy "nasz stolik", jak zorganizowałyśmy akcję "pranie" w celu odwrócenia Jej uwagi...
Pamiętacie jak dużo piłyśmy herbaty... tej herbaty z miodem i cytryną... tak bardzo lubiłam ją parzyć, sprawiało mi to przyjemność...
Pamiętacie to?