Im cieplej tym częściej spaceruję. Wymieniam samochód, autobus, tramwaj na chód. I idę tak przyglądając się światu, a w mieście, jak to w mieście. Przede wszystkim głośno. Rozmowy, krzyki, ryk silników, od czasu do czasu wycie karetek. Wszystko dzieje się "szybko", wszystko w biegu. Zawsze wtedy myślę o tym, że w tej, tamtej czy następnej minucie ktoś walczy o życie, a może nawet tą walkę przegrywa.
Dźwięk sygnału karetki przypomina, że jesteśmy śmiertelni.