Masz racje to mnie wcale nie usprawiedliwia, ale czy nie zmniejsza choć trochę mojej winy?
Winy!?
Jakiej winy do jasnej cholery? O czym ja gadam?
Przecież żyje się tylko raz, więc czemu nie mogę złapać tego życia i wycisnąć z niego wszystkiego co dobre? Biec, szaleć, czerpać przyjemność...
Wiem nie podoba Ci się to, a mi bardziej od samych czynów nie podoba się to, co wtedy myślę. Odzywa się sumienie. Hmm... Ja i moje sumienie. Spłaciłam dług, byliśmy na zero, a teraz zaciągam go na nowo. Może jednak chodzi o to, że ta pokutna pielgrzymka miała trwać dłużej? Bo chyba zrezygnowałam z niej w połowie drogi.
I choć czasem jest mi dziwnie źle, to i tak czuję radość dziecka, któremu właśnie oddano zabawki.