Przez 23 lata nie napisałam do Ciebie żadnego listu i zapewne nie zrobiłabym tego teraz, gdyby nie człowiek zupełnie mi obcy, który kilkoma pisanymi słowami sprawił, że zapragnęłam byś mnie wysłuchał.
Całe życie uczono mnie, że jesteś tym, który spełnia dziecięce marzenia. Kiedyś chciałam być lekarzem, później prawnikiem, kolejno dziennikarzem. Dziś wiem, że nigdy nie prosiłam Cię zbyt mocno, bo podświadomie wiedziałam, że ważniejsze od tego kim będę, było to jakim stanę się człowiekiem. Niestety w tym wyścigu za każdym razem przegrywam w przedbiegach. Jednak nie dlatego, że jestem zła i nie dlatego, że "nad sobą nie pracuję", ale dlatego, że nikt nie nauczył mnie podstawowej rzeczy, która świadczy o moim człowieczeństwie. To zupełnie tak, jakby wymagać od dziecka, by czytało książkę, gdy nie zna alfabetu.
Kochany Święty Mikołaju cholernie trudno pisze się o sobie, a jeszcze trudniej pisze się o swoich pragnieniach. Każdego dnia, gdy biegnę z miejsca na miejsce, myślę o setkach rzeczy, które mam jeszcze do zrobienia i zawsze wtedy towarzyszy mi uczucie mówiące, że zostało mi mało czasu, że tak wiele go zmarnowałam. Chciałabym pojechać do Afryki, zostać wolontariuszką w Afganistanie, napisać powieść, ukończyć kurs z grafiki komputerowej, zdobyć tytuł inżyniera, pracować jako przedstawiciel handlowy lub manager, studiować filologię angielską, mieć dyplom z grafologii, być rzecznikiem prasowym i dziennikarzem, choć to połączenie to istny oksymoron, chciałabym każdego dnia znaleźć się w innym miejscu, nie musieć udowadniać, że pamiętam, nie cedzić słów, móc kogoś kochać.
Wiem Drogi Mikołaju, że tych życzeń jest wiele. Część z nich nie spełni się beze mnie, a część nie może zaistnieć bez innych, dlatego proszę Cię jedynie o lepszą kondycję fizyczną, bym na co dzień mogła szybciej biegać i o wiarę, wiarę tych najbliższych we mnie...